niedziela, 9 października 2016

Rozdział 1: On patrzy


Pędzący autobus z trudem przebił gęstą, zimną kotarę czarnych mgieł oraz brudnego deszczu i podskoczył na wyboju.

Tristan obudził się w przerażeniu na tylnim siedzeniu i rozejrzał się dookoła. Pojazd świecił pustkami.

Zbliżył nieśmiało głowę do lodowatej szyby.

Spomiędzy gęstych, czarnych szponów gołych gałęzi jesiennych wyłoniły się nieśmiało mdłe, migotliwe światła odległych zabudowań. Za nimi urosła kępa szpiczastych wież gotyckich i barokowych kościołów.


Nad miastem górowała czerń potwornych chmur, a gdzieś w oddali pioruny urządzały orgię.


- A więc to tutaj rozpocznie się…

Wtem wizja nasączyła się trupią ciemnością. A w jej jądrze Tristan ujrzał membrany zardzewiałych trybów. Zgrzytnęły, aż posypała się rdza. Z tajemniczego wnętrza dobył się jęk zmęczonego metalu. I ukazała się pomarszczona twarz z wielkimi, świecącymi ślepiami. Wrzasnęła.

Piorun uderzył gdzieś nieopodal, płosząc z jazgotem wrony.

Tristan krzyknął i ocknął się.

Gruby kierowca, kołysząc się w sferze własnego, papierosowego dymu, zmarszczył krzaczaste brwi, patrząc w tylne lusterko i szukając przyczyny zamieszania. Ale paskudna noc pochłonęła już głąb pojazdu, a wraz z nim przerażonego chłopaka.

Światła autobusu padły przydrożny szyld: „Nysa wita!”